Nie śpię.
— Inuzuka, rzuć mi browar!
Siedziałam z Mayako na plastikowym stole i odliczałam sekundy do momentu, w którym jego nogi w końcu się połamią. Mimo wszystko miałyśmy stamtąd idealny widok na rozgwieżdżone, grafitowe niebo, które przecięła lecąca tuż nad naszymi głowami, butelka piwa.
Skuliłam się z przezorności, próbując stłumić głupkowaty śmiech, za to moja kompanka chwyciła pustą puszkę i cisnęła nią w stronę Sasuke, trafiając chłopaka prosto w głowę.
— Zabiłbyś nas! — ryknęła, odgrażając się pięścią, nadchodzącemu w jej kierunku brunetowi.
Obserwuję.
Okanao odesłała Uchihę do jego starszego brata i Ichirei, którzy siedzieli tuż przy ognisku. Oparła stopę na kole wózka Kejży i potrząsnęła nim, chcąc zwrócić na siebie uwagę przyjaciółki.
— Nie pij tyle, bo ci wpierdolą mandat za prowadzenie pojazdu pod wpływem — mruknęła, oglądając się kontrolnie w poszukiwaniu Madary.
Brunetka władowała dziewczynie łokieć w udo, sprawiając jej przy tym naprawdę ekstremalny ból.
Popatrzyłam na towarzyszy i z zadowoleniem przyglądałam się ich uśmiechniętym twarzom. Od kiedy poznałam tych ludzi, nie miałam okazji widzieć ich w komplecie, zadowolonych i szczęśliwych, a to naprawdę mnie podbudowywało.
Ja też jestem szczęśliwa. Prawdopodobnie najszczęśliwsza na świecie.
Wpiłam wzrok w Naruto i Hinatę, którzy ganiali się w pobliżu aut. Z przyjemnością obserwowałam, jak Uzumaki chwyta ją w ramiona i w końcu, bez najmniejszych oporów, całuje dziewczynę. Tuli do siebie, szepcze coś do ucha. Śmieje się i wywołuje uśmiech.
Hinata nareszcie pojęła, że ten chłopak stanowił większą część jej żywota, które niejednokrotnie zostało uratowane właśnie przez niego. Stanęła na wysokości zdania i przyznała sama przed sobą, czego tak naprawdę pragnie. Zrozumiała, że zawsze miała to pod ręką; przez całe życie.
Planuję.
— Kiedy pójdziemy do namiotu? — usłyszałam ciche mruknięcie, tuż nad uchem, gdy silne ramiona oplotły mój brzuch. — Długo tak nie wytrzymam...
Spięłam się, mając ochotę ukręcić mu głowę. Jego podchody od kilku dni przyprawiały mnie o zawroty głowy, które stawały się coraz to bardziej niebezpieczne.
— Później, Kiba — odparłam, niby niewzruszona.
Napuszył się nieco, ale najwidoczniej nie miał zamiaru się już oddalać.
Wstaję.
Przyjrzeliśmy się Kakashiemu, który siedział przy palenisku i towarzyszył spłoszonej naszym towarzystwem Ino.
Wybaczyliśmy jej. Koniec końców stanęła po naszej stronie, a poznając jej historię zrozumieliśmy, że nie była w stanie z tego wszystkiego uciec o własnych siłach. Kiba, Sasuke, Naruto i Hinata przeprowadzili z nią bardzo długą rozmowę i naprawdę miło było popatrzeć na ich szczęście, kiedy dawna przyjaźń ponownie nabrała odpowiednich obrotów.
— Myślisz, że im się uda? — szepnęłam, zerkając na Inuzukę.
— Myślę, że tak — odparł, wciąż na nich patrząc. — Będę bardzo szczęśliwy wiedząc, że ten skurwysyn więcej nie będzie próbował się do ciebie dobrać.
Kakashi odegrał w moim życiu bardzo ważną rolę. Nie był kimś, o kim mogłam tak po prostu zapomnieć. Wręcz przeciwnie — w wielkim stopniu przyczynił się do mojej zmiany. Niejednokrotnie postawił mnie na nogi, poukładał w głowie, chronił za cenę własnego życia. W jakiś sposób nim nasiąknęłam. Pamiętałam dobrze tamten pocałunek i byłam świadoma, że nie był tym samym gestem, jakim mogłam obdarowywać się wzajemnie z Kibą. Choć na początku Hatake niesamowicie przyciągał moją uwagę, a ja pragnęłam w jakiś sposób jego bliskości, z czasem rozumiałam, że nie czuję do niego zupełnie nic poza szacunkiem i początkowo bezpodstawnym zaufaniem.
Był ważny dla mnie, był ważny dla mojego brata. Był cholernie istotny dla naszego dzieciństwa, tak samo jak jego ojciec. Walczył o to, by zrzucić z nas łańcuchy przeszłości i spisał się doskonale. Nie wyobrażałam sobie tego, by mógł nagle zniknąć.
— Mieliśmy o tym zapomnieć! — sarknęłam, czując, jak czerwienieję.
— O takich rzeczach się nie zapomina.
Idę.
— Mikasa!
Popatrzyłam w stronę Leviego, który dreptał w naszym kierunku nieco chwiejnym krokiem, potykając się o małe przeszkody. Niósł w dłoni moją komórkę, której wyświetlacz był podświetlony. Podał mi ją do ręki i wziął łyka piwa, patrząc mi przy tym w oczy.
— Eren do ciebie dzwonił, ale nie zdążyłem odebrać — powiedział, sprawdzając własny telefon. — Do mnie też, ale zablokowali mi konto. Spróbuj do niego oddzwonić.
Zsunęłam się ze stołu i pozwoliłam Kibie ucałować mój policzek przed odejściem. Minęłam Samuela, który siedział z Konan i Yahiko; popatrzyli na mnie i uśmiechnęli się ciepło, a mój drogi Neil pomachał mi butelką piwa.
— Zaraz do was przyjdę! — rzuciłam radośnie, przeskakując nad sporym pniem, na którym wylegiwali się upaleni trawą Erwin i Gaara.
Odeszłam w stronę jeziora, otoczonego strzelistymi sosnami, które wywoływały zachwyt swoją wysokością. Przeszłam po chrzęszczących kamieniach nad sam brzeg wody, próbując wybrać odpowiedni numer. Dookoła panowała całkiem przyjemna cisza, zakłócana rabanem, jaki podnosili moi towarzysze. Mimo tego, to miejsce było idealne.
Idealne dla wszystkiego.
Nawet dla umierania.
— Dzwoniłeś — mruknęłam radośnie, poprawiając pokracznie spodnie jedną ręką — nie zdążyłam odebrać.
— Mikasa — szepnął łamiącym się głosem, drżącym od płaczu, stłumionym przez ściśnięte gardło. — Mikasa, ratujcie nas.
Szukam.
Upuściłam butelkę na skaliste podłoże, zwracając na siebie uwagę najbliżej znajdujących się osób, w tym brata i Inuzuki. Słyszałam jak pośpiesznie idą w moją stronę, lecz ja jedynie wpatrywałam się nieprzytomnie w drugi brzeg zbiornika wodnego, gdzie stała Strzyga. Miała minę pełną trwogi; żalu do mnie, do samej siebie.
Płakała.
— Nie udało mi się — wyszeptała, niemalże bezgłośnie, nadając te słowa wyłącznie do mojej głowy.
Dziwne trzaski i szepty rozbrzmiewające w słuchawce sprowadziły mnie z powrotem na ziemię w ułamku sekundy; poczułam znienawidzone pieczenie wewnątrz ciała, w każdym organie, w każdej, najmniejszej, pierdolonej komórce.
— Eren, co się dzieje?! — syknęłam, biorąc spory haust powietrza.
— Przyszła tu… Przyszła jakaś dziewczyna — łkał cicho, bojąc się, że ktokolwiek go usłyszy. — Zrobiła im krzywdę.
— Komu?!
— Mikasa, co się dzieje? — Levi złapał mnie za ramię, widząc jak blednę.
— Mama, tata… Oni leżą w salonie, kazali mi uciekać. — Jego głos stawał się coraz głośniejszy. Krztusił się łzami, brakowało mu powietrza. — Mikasa, błagam, przyjedźcie tu. Ratujcie nas.
W słuchawce usłyszałam skowyt Touki a następnie wrzask chłopca. Rozdzierał gardło wzywając imię psa, a potem moje. Błagał o ratunek, jakby widział przed swymi młodymi oczami najprawdziwszą postać śmierci, której dopiero wywinął się z rąk.
— Eren! — ryknęłam, zwracając się na pięcie w stronę samochodów. — Sakura — syknęłam tak, by chłopaki to usłyszeli. — Sakura przyszła do naszego domu. Eren, odezwij się!
Chłopaki wznieśli alarm. Gdzie nie spojrzałam, dostrzegałam samą siebie; winną i przegraną. Kryłam się w cieniach i w świetle, na ścieżkach i za plecami wszystkich przyjaciół. Nie byłam w stanie od siebie uciec. Nie potrafiłam już sobie wmówić, że znowu wszystko skończy się dobrze.
Trzymałam telefon przy uchu, wciąż nawołując kuzyna, lecz zamiast jego głosu, słyszałam jedynie szelest i głośne oddechy. Byłam pewna, że biegnie. Przecież nie był głupi; zawsze bezwzględnie słuchał nakazów swoich rodziców, jak i moich czy Leviego. Płakałam i wierzyłam, że tym razem będzie tak samo. Wierzyłam, że ucieka, że nie ogląda się za siebie. Wierzyłam, że Sakura go nie dostanie.
— Wypiłem mniej od ciebie — warknął Inuzuka, każąc uprzednio wsiąść Leviemu na miejsce pasażera.
Gdzieś za nami słyszałam trzaśnięcia drzwi; wiedziałam, że reszta nie odpuści, że wszyscy pognają za nami, choć na dobrą sprawę nie wiedzieli co się dzieje.
— Gdzie on jest?! Odzywa się? — Levi wyglądał, jakby miał zaraz rozszarpać kogoś z nas. Jego rozwścieczone spojrzenie i głos sprawiały, że bałam się jeszcze bardziej.
— Nie, chyba biegnie — wyszeptałam, drżąc. — Eren!
— Boże, niech się gdzieś schowa — syknął Kiba, szarżując autem po leśnej drodze. — Kurwa, najszybciej będziemy tam za pół godziny!
— To zapierdalaj! — ryknął Rivai.
— Mikasa?
Dopadam.
Struchlałam.
Wstrzymałam oddech.
Kolejna część mnie umarła.
— Moja ukochana Mikasa? — Jej przesączony jadem głos, pobudzał we mnie wszelkie pokłady strachu i nienawiści. — Czy to ci czegoś nie przypomina?
— Gdzie jest Eren, ty głupia dziwko?! — wrzasnęłam, zaciskając dłoń na fotelu kierowcy. — Co im zrobiłaś?!
— Najpierw zabiłam ojca. Potem matkę. Tak to było, Mikasa?
— Nie waż się skrzywdzić Erena!
Levi widząc moją rozpacz, rzucał się na fotelu i wrzeszczał, jak w jakimś stanie agonii. Uderzał dłońmi o drzwi, szybę, schowek, fotel. Widziałam, jak uchodzą z niego resztki sił i panowania nad sobą. Inuzuka niestety był w nie lepszym stanie; nie przestawał przeklinać i wciąż jedynie przyspieszał ruch maszyny, która wydostała się na ulicę.
Torturuję.
— Niestety, nie ma przy nim starszego brata, który mu pomoże — wyszeptała, a ja w końcu usłyszałam szloch kuzyna. Żył. — To straszne, prawda?
— Mikasa! — Jego rozpaczliwe krzyki odejmowały mi sił. — Mikasa, błagam!
— Kiba, uważaj!
Podniosłam wzrok, widząc jedynie oślepiające światło reflektorów auta jadącego z naprzeciwka.
— Powiedzcie sobie pa pa.
— Sakura, nie rób tego!
— Mikasa! Nie pozwól jej mnie…
— Eren!
Zabijam.
— EREN!
~ oOo ~
Od autorki: Jej, to naprawdę koniec.
Jakoś mi z tym źle, nieswojo. Nie wiem, kurde. Ale jednego trzymałam się do samego końca. Kiedyś wspominałam, że wymyślanie przebiegu zdarzeń dla tej historii było strasznie pokraczne, ponieważ jego początek przyszedł mi do głowy na sam koniec. A od końca wszystko się zaczęło. I ten koniec nie został zmieniony; tak jak sobie zaplanowałam, tak go stworzyłam.
Od kiedy zaczęłam pisać Zamknięte Dusze wiedziałam, że nie pojawi się tu jakiś przesłodzony di end. Nie chciałam nawet kończyć tego w jakiś neutralny sposób, ale wydaje mi się, że to, co zaserwowałam wam na koniec, nie jest wcale takie jednoznaczne, prawda? Wrzaski Mikasy zakłóciły wołanie o pomoc przez Erena. Ja sama na dobrą sprawę, nie wiem co tak naprawdę się tam stało i chyba nigdy się nie dowiem, bo jestem rozbita. Ale to już własna refleksja. Nie wiem, czy jestem zdolna do tego, by dołożyć Mikasie jeszcze większego piekła.
Jedna rzecz jednak uległa bardzo dużej zmianie. Rzecz, o której nie wspomniałam ani razu. To nie Kiba miał być tym, kim się stał. To Kakashi miał odgrywać rolę mężczyzny, który pretendował do przeprowadzenia Mikasy przez to wszystko za rękę. W pewnym momencie jednak się zatrzymałam i przemyślałam to raz jeszcze. Nie będę się rozwodzić, bo to nie ma najmniejszego sensu. Chcę, byście tylko wiedzieli, że tej zmiany nie żałuję. Wyszła na dobre temu blogowi.
Prolog na Zamkniętych pojawił się dokładnie dwudziestego trzeciego marca, dwa tysiące piętnastego roku. Myślałam, że skończę go dużo wcześniej, a tu taka niespodzianka. Przynajmniej dla mnie. Z tego też miejsca chciałabym podziękować wszystkim, którzy tutaj byli. Od początku, od połowy, od niedawna. Bez znaczenia. Przez tę historię przeszło wiele osób. Wiele też jej nie dokończyło, ale mimo wszystko pozostawili tutaj po sobie jakiś drobny ślad, a ja miałam świadomość, że nie pisałam tego wyłącznie dla siebie.
Nie lubię dziękować imiennie. Jestem roztrzepaną osobą, która wiecznie chodzi z głową w chmurach. Pominięcie kogokolwiek przez własną głupotę, byłoby ciosem nie tylko dla tej osoby, ale też dla mnie. Dziękuję więc wszystkim, a każde z was powinno wiedzieć, że jestem mu wdzięczna. To wy będziecie lepiej ode mnie wiedzieć, czy takie podziękowania skierowane są do was. To wasze sumienie powie wam czytałaś/eś. Wiesz, że to właśnie tobie jest wdzięczna.
Uhonorować jednak kogoś muszę, prawda? A nawet chcę, no patrzcie! Ichirei i Kejża spisały się świetnie. Znosiły wszystkie moje gafy i sprawowały nade mną pieczę, bez której ten blog nigdy nie odnalazłby zakończenia. Pomagały, krzyczały, gnoiły. A to jest bardzo ważne, pamiętajcie. Dlatego muszę im kupić po dobrym whiskey.
Nienawidzę whiskey.
Nie wiem co jeszcze mogłabym powiedzieć. Nadal mi smutno i znowu mam wrażenie, że ktoś oderwał kawałek mnie, który tu pozostanie. Planuję w niedalekiej przyszłości przejrzeć rozdziały od początku, nieco je poprawić i wydrukować sobie to opowiadanie, by stało sobie u mnie na półce. Dlaczego? Osobiście uważam, że to dzięki tej opowieści się poprawiłam. Nauczyłam się budować tekst i nad nim panować. Wciąż jestem amatorką i nigdzie mi się nie spieszy, ale sentymenty to sentymenty. Zakończenie Save me i 28 weeks later nie wzbudziło we mnie takich dziwnych uczuć. Będzie mi tego, kurwa mać, brakować. Serio.
Co dalej? Sama nie wiem. Plany mam. Ich jest zawsze cholernie dużo.
Planuję skończyć w końcu poprawianie Save me.
Nie wiem, co będzie z jego kontynuacją. To muszę jeszcze raz dobrze przemyśleć. Informacje będą się pojawiać na facebooku. :)
Skończę Close to demon. W końcu zrealizuję plany na partówki. Chodzi za mną jeszcze jeden duży pomysł na fandom FT, ale nad tym będę musiała usiąść z Kayo i zobaczyć jak ona to widzi, bo właśnie ją chciałabym zatrudnić do betowania tego bloga. Heheh, cześć Kayo!
No i moja Usidlona. Na to czas przyjdzie na pewno, ale pamiętajcie, że to blog autorski. Żadnego fan fiction. Tylko postapokaliptyczna wizja świata, zombie, ludzie zamknięci w murach.
W każdym razie, Mayako wciąż istnieje i szybko nie zniknie. Za bardzo zżyłam się z tym blogowym światem, który tak szybko mnie nie zgubi.
Jeszcze raz wam wszystkim dziękuję, z całego serduszka. Liczę, że pojawią się tu wyłącznie szczere opinie.
A moje Zamknięte żegnam najcieplej, jak potrafię. Chyba dopiero w tym momencie zbiera mi się na płacz, *sniff, sniffff*.
Rzecz zawsze sprowadza się do dwóch możliwości.Zacząć żyć lub zacząć umierać.~ Stephen King
Minęło z 5 minut, a ja nadal mam dreszcze.
OdpowiedzUsuńMayako, to ja Ci dziękuję! Ze strony czytelnika również pojawia się ta nieopisana wdzięczność za możliwość czytania takich wspaniałych tekstów!
Nie wiem... spodziewałam się podobnego zakończenia. W sensie, że czułam że coś złego się stanie. Do tej pory nie skomentowałam ostatniego rozdziału, ale nie będę tam już wracać. (BYŁ WSPANIAŁY!) Końcówka, gdzie mieliśmy okazję przeczytać o stojącej za plecami Erena Strzydze dała mi do myślenia. Ona naprawdę próbowała przekazać coś Mikasie. Choć my wiemy, że to tylko wytwór jej wyobraźni, to dla Mikasy była też jakimś intuicyjnym wyznacznikiem nadchodzących kłopotów. Od samego początku.
Nie miałam pojęcia, o co chodziło na koniec rozdziału z tym "Śpisz?". Dopiero, gdy w epilogu mieliśmy do czynienia z tymi pojedynczymi czynnościami, które charakterystycznie odznaczały się w tekście, zrozumiałam, że chodziło o Sakurę. Mikasa zapytała właśnie jej, czy śpi, skoro nigdzie jej nie było. A Sakura dała odpowiedź już na początku epilogu, powoli chwaląc się swoim tragicznym planem. TA ZAGRYWKA BYŁA EPICKA!
Szkoda mi Erena, ale tak jak napisałaś, pozwolę sobie wmawiać, że to zakończenie jest otwarte. Kto wie, może kiedyś pokusisz się o dopisanie jakiegoś krótkiego tekstu o tym, co stało się dalej. Jak dla mnie, jeszcze nikt nie umarł. Nawet wujostwo.
Bardzo mnie zaskoczyłaś wieścią o Kakashim i Kibie. W życiu nie spodziwałabym się, że to mogłoby tak wyglądać. Dzięki temu blogowi bardzo polubiłam Kibę, który zazwyczaj był sobie gdzieś w cieniu. Dlatego też jestem wdzięczna, że podjęłaś taki wybór.
Ohh, Mayako. Nie wiem co mogę napisać. Ta opowieść była piękna. Pełna intymności, dziwnych zwrotów akcji... i samej akcji! Nie szło się nudzić, naprawdę. W każdym rozdziale dokładałaś nam jakiś zagadek, jakiegoś mordobicia i innych takich. Fajnie było przeczytać taką opowieść, w której mimo wszystko krył się jakiś romans. Ciężko mi uwierzyć, że to naprawdę jest już koniec zamkniętych. To było mega 1,5 roku, którego nie zapomnę. Oczywiście będę czytać wszystkie Twoje inne prace i czekać na ich rozwinięcie. Mam nadzieję, że nigdy Ci się to nie znudzi. Gdzieś przecież musisz tę swoją wyobraźnie rozpakowywać, co nie?
Świetnie dobrana piosenka, Hidden Citizens rządzi. ;)
Na pewno jeszcze nie raz wrócę do tej historii, jak do innych Twoich.
Pozdrawiam najcieplej jak potrafię i również żegnam Zamknięte Dusze z należytym szacunkiem!
Sayonara!
Dzięki Kayo! Wiem, że jesteś ze mną praktycznie od początku blogowania i cholernie sobie cenię Twoją obecność. naprawdę cieszę się, że Cię nie zawiodłam! <3
Usuń*Kora. Ja tu jestem od niedawna xD
UsuńMówiłem, że to się tak nie skończy.
OdpowiedzUsuńMaja, ja nie umiem pisać długich komentarzy. Wiesz doskonale jaki mam stosunek do Twojego opowiadania. Dzięki niemu zrozumiałem, że masz talent i potencjał. Polubiłem Twoich bohaterów i cieszę się, że miałem okazję oglądać, jak to dzieło w należyty sposób się kończy. Nie zostało porzucone i to jest najważniejsze.
Epilog wyszedł Ci świetnie. Jakiekolwiek szczęśliwe zakończenie zniszczyłoby klimat Zamkniętych Dusz. Kora słusznie podkreśliła, że motyw z śpisz? i jego kontynuacja, jako odpowiedź Sakury, udały Ci wyśmienicie.
Czekam więc na Twoją Usidloną. I nie pogardzę kolejnym blogiem z fandomu Fairy Tail. Planujesz coś w świecie rzeczywistym czy raczej w uniwersum magi?
Ten motyw z śpisz oraz innymi słowami zawartymi w epilog, przyszedł mi do głowy właściwie w ostatniej chwili. Do samego końca nie wiedziałam co mam zrobić, by ten epilog rzeczywiście w jakiś sposób do samego końca trzymał w napięciu i myślę, że ten zabieg trochę pomógł. :)
UsuńNowy blog FT w totalnym, magicznym uniwersum. :)
Hej, Maya!
OdpowiedzUsuńWiedziałam, WIEDZIAŁAM, że coś się zepsuje. Dlatego od początku odczuwałam ekstremalne napięcie, co rusz zadając sobie w głowie pytanie „Kiedy? Kiedy?“ i ta odpowiedź „TERAZ“, gdy Levi przyniósł Mikasie telefon. Coś niesamowitego i przerażającego zarazem.
Ja jestem ci naprawdę ogromnie wdzięczna za tego bloga. Tak samo jak za 28 weeks later czy za Koszmarne Treści, bo dzięki temu zrozumiałam, jakie niesamowite historie można wymyślić na podstawie dzieł innych osób; że, mimo że bazujemy nie na własnej historii i postaciach, możemy stworzyć genialną historię, na zawsze pozostającą w pamięci niczym dobra książka. Tak, wiem, że uważasz się za amatorkę i może rzeczywiście nią jesteś. Jednak dla mnie Zamknięte są czymś wielkim. (Aha, zanim zapomnę. Gdy będziesz dziewczynom wręczać whiskey, podziękuj Kejży za Baranku!) Zastanawiam się, czy podziękować ci za jeszcze kilka rzeczy, ale chyba zachowam to na zakończenie CTD. :D
Może to dziwne, ale myślałam, że epilog będzie dłuższy. Nie wspominając o tym, że na początku kompletnie zapomniałam, że to jest epilog.
Mimo tej wesołej atmosfery na początku, tych śmiechów, zabawy, alkoholu, cały czas towarzyszyło mi napięcie i nieustanne potrząsanie nogą, które pojawia się, gdy nie mogę usiedzieć w miejscu (czyli prawie zawsze).
Od początku zastanawiałam się, czyje wypowiedzi są pisane kursywą i wstyd się do tego przyznać, ale zrozumiałam, że to Sakura dopiero w połowie tekstu. To był na serio świetny zabieg! Wielkie brawa.
Ja... strasznie żałuję Erena. Jego sytuacja aż do bólu przypominała mi historię Leviego i Mikasy. Naprawdę nie wiem, co powiedzieć. I chyba najlepiej zacytować tu twoje własne słowa (tak pośrednio twoje): „Niestety, nie ma przy nim starszego brata, który mu pomoże. To straszne, prawda?“. Tak, prawda. Cholerna prawda. I nie wiem, co się dalej stanie; nie wiem, czy przeżyje; nie wiem, czy ucieknie; nie wiem, czy jego rodzice żyją; nie wiem, czy Levi, Mikasa i Kiba dojadą na czas. Wiem tylko, że w tej nieświadomości będę żyć, chociaż jak dla mnie odpowiedź na ostatnie dwa pytania brzmi nie.
Piszesz, że nie wspomniałaś ani razu o tym, że to nie Kiba miał być tym, kim jest, Jednka jestem w stu procentach przekonana, że o tym wspominałać. Chyba na asku. Więc nie było dla mnie zaskoczeniem, że w początkowym założeniu Kiba miał być Kakashim, ale i tak się cieszę, że Kiba jest Kibą, bo dzięki tobie teraz w każdym opowiadaniu zwracam na niego większą uwagę. :D
Siedzę od kilku minut nad komentarzem i nie wiem, co zrobić. Nie chcę kliknąć tego publikuj, bo mam wrażenie, że gdy to zrobię, na zawsze pożegnam się z tym blogiem, jakbym wbiła ostatni gwóźdź do trumny. A przecież ja wcale się z tobą nie żegnam! Jest CTD, partówka, którą mi cudownie i zrozumiale nakreśliłaś, będzie Usidlona i prawdopodobnie jeszcze jeden blog, bo skoro mi o nim wspomniałaś, to od teraz będę cię o niego męczyć. Ja zawsze gdzieś będę. Więc nie muszę ci mówić sayonara, co nie? Więc po prostu:
Do zobaczenia!
(Ogarnęłam, jak włączyć komentarze, nie wchodząc w spis treści! Gratuluj mi! xD)
Ja też nie żałuję i cieszę się, że to Kiba był tym... kim został. :D Dzięki temu cholernie go doceniłam i jeszcze mocniej pokochałam. <3 I bardzo się cieszę, że zjawiłaś się również tutaj; to mnie uskrzydla! <3
UsuńGratuluję! :D Musze poprawić ten szablon, bo ma pełno luk w budowie. xD
Czytałam bloga od początku. Nie spodziewałabym się, że tak go zakończysz, mimo tego mrocznego klimatu. Ale jestem pozytywnie zaskoczona, mimo, że mi smutno, iż to już koniec. Mayako, życzę Ci, żebyś napisała więcej takich opowiadań. Będę Cię śledzić i obserwować!
OdpowiedzUsuńE.
Dziękuję! Mam nadzieję, że nie zawiodę!
Usuńten epilog jest świetny. do końca utrzymał klimat tego bloga, tak samo jak pioenka ktora wybrałaś. naprawdę, jestem rad, że to się tak skończyło. gdybyś zakończyła to dobrze, to zamkniete dusze straciłyby jakikolwiek urok. bardzo polubiłem w Twoim opowiadaniu Mikasę, Leviego, Kakashiego i Kibę. nadałaś im cholernie ciekawe charaktery i z każdym, rodziałem chciałem iedzieć o nich jeszcze wiecej. mam nadzieje, ze Twoj nowy blog FT bedzie podtrzymany w podobnych klimatach
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko! do jak najszybszego przeczytania
Bardzo mi miło, że nie zawiodłam Twoich oczekiwań! :) Fairy Tail będzie w przeróżnych klimatach, ale takiego też nie zabraknie. :)
UsuńW sumie nie wiem co napisać, aż brak mi na to wszystko słów, a zwyczajne "to było świetne!" brzmi tak niezwykle płytko i praktycznie nie oddaje nic. Natknęłam się na cb przez demona i zaciekawiona twoim stylem pisania, postanowiłam zaznajomić się z zamkniętymi duszami. Wciąż nie mogę wyjść z podziwu jak wielkie postępy poczyniłaś w pisaniu, jak hipnotyzujesz każdym słowem, masz masę pomysłów i na każdy rozdział wyczekuje się z niecierpliwością! Osobiście jesteś moją inspiracją w pisaniu, dążę do tego, aby chociaż przynajmniej w połowie dobić do twojego poziomu. A, no i kiedyś chce zobaczyć twoją książkę na mojej półce!Z autografem, hyh.
OdpowiedzUsuńCzyste mistrzostwo. Pozdrawiam! :)
Cieszę się, że nie tylko ja zauważam te minimalne postępy. :3
UsuńMatko, aż mi serce szybciej zabiło, kiedy przeczytałam o tej inspiracji. W jakiś sposób tymi słowami spełniłaś jedno z moich małych marzeń. :3 Każdy kiedyś osiągnie swój sukces, zarówno ja jak i Ty. I tego życzę Ci z całego serduszka. <3
Mam nadzieję, że zanim ten komentarz Cię zniszczy, zdążysz mnie zgarnąć i pojedziemy do Hoshi zakopać tego Mateusza. X'D
OdpowiedzUsuńOgólnie to wiesz, że tak sobie wyolbrzymiam i nie jestem zdolna do ,,zniszczenia'' Cię, Ciebie się po prostu nie da. Ale w tym komentarzu zawrę wszystko, co myślę o ZD, bo nie pamiętam czy dawno, dawno temu komentowałam, no i dlatego postaram się zawrzeć wszystko, ale i tak pewnie połowa myśli mi ucieknie.
WYMIEŃ MI Z IMIENIA I NAZWISKA CHOCIAŻ TRZY OSOBY/POSTACIE, KTÓRE NIE MAJĄ CHOREJ PRZESZŁOŚCI BĄDŹ NIE SĄ CHORE. WYMIEŃ MI JE, AUTORKO (bardzo, bardzo, bardzo poboczni bohaterowie się nie liczą).
Ja, oczywiście, rozumiem, że taka jest tematyka bloga, że to wszystko jest zamierzonym zabiegiem pisarskim i to całkiem dobrym zabiegiem. To jak stylizowałaś bohaterów było świetne! Ale w pewnym momencie (około 15 rozdziału?) zaczęłam już rzygać tymi wszystkimi schizami, nie schizami bohaterów, tymi chorymi przystojnymi wariatami i roztrzęsionymi Hinatkami. W rzeczywistości Zamkniętych ktoś normalny z pewnością, by się nie odnalazł, ale ja, osobiście, wrzuciłabym tam kogoś BARDZO NORMALNEGO, jednocześnie nienormalnego w tym, że chce w takim specyficznym towarzystwie przebywać i pomagać tym ludziom. Ale to tylko moje zdanie.
Skoro już o bohaterach zaczęłam… to dokończę. Myślę, że połączenie SnK i Naruto to dobry pomysł, bo zdecydowanie żadne z tych anime nie posiada tylu postaci, ile byś potrzebowała. Zderzenie dość różnych osobowości (bo jednak bohaterowie Naruto są kojarzeni bardziej ciepło i pozytywnie) dało całkiem przyjemny efekt. Postacie nie są sztampowe i oklepane. ALE WSZYSCY SĄ WARIATAMI… Postaram się odnieść do każdego wariata, albo do tych najważniejszych;
LEVI – no, cóż, to jest taki typ człowieka, który z wyglądu jest sexi, z charakteru też, a jednak mnie nie pociąga. W anime był strasznym d*pkiem i raczej średnio go lubiłam, a jeżeli już – to za jego umiejętności. Podobnie jest chyba w ZD. Nie podoba mi się jego charakterek, chociaż niektóre sytuacje z jego udziałem przyprawiały mnie o salwy śmiechu. Lubie go za jego ideały, za to, że rodzina była dla niego najważniejsza, że chciał chronić Mikasę, że mimo tego całego bagna w jakim siedział, zachował odrobiną człowieczeństwa. Nawet gdy się staczał, załamywał, upadał ja odbierałam to jako odruch człowieka, najzwyklejszego w świecie człowieka. Kwestii romansu z Mayą nie będę poruszać, bo obie wiemy, że są to Twoje ukryte fantazje i nie chce w nie wnikać.
MIKASA – hm, przejdźmy do Kiby.
.
.
.
Czy możesz mi powiedzieć, dlaczego z jakimś wewnętrznym oporem wyobrażałam sobie jej twarz? Dość często zapominałam, że Mikasa to Mikasa, i miałam wrażenie, że to Ty jesteś główną bohaterką. Może mylne. W anime Mikasa to silna laska zabijająca bez wahania, a tu nagle bum: galaretowata dziewczynka uczulona na życie. Ogólnie: dobrze przedstawiłaś jej lęki, pragnienie akceptacji, normalności, pierwsze miłosne zagrywki z Kibą. Może ze mną jest coś nie tak, ale Mikasa jako główna bohaterka mi nie przeszkadzała i nie robiła krzywdy, jednak nie powiem, żebym ją mocno kochała i przejmowała się nią.
KIBA – <333 Niech to serduszko mówi samo za siebie.
Jedna z lepszych postaci przyprawiających o rumieńce, skurcze brzucha i dziwne uczucie niepokoju. To on stopniował napięcie swoim znikaniem i pojawianiem, swoimi wybuchami zazdrości, swoimi zachciankami. Podoba mi się zmiana jaka w nim zaszła. Zaborczy Kiba nie był taki fajny jak obecny. Jego wewnętrzne lęki, przeszłość, fobie, uczucia… cały Inuzuka był ideolo.
KAKASHI – gdzie można znaleźć takiego faceta, który gotowy jest się poświęcić i zginąć za galaretowatą siostrę dobrego przyjaciela? Gdzie można takiego znaleźć? Najbardziej w nim ujęła mnie jego ofiarność (choć czasami odnosiłam wrażenie, że on się wręcz prosi, by zabito go zamiast Mikasy). Oczywiście miał perfekcyjne wyczucie czasu. I zawsze pojawiał się tam, gdzie miał się pojawić Kiba. ;-; Jego obłapianki z Mikasą też były spoko, ale to tylko pożądanie – nie miłość. Dla mnie Kakashi nigdy nie był psycholem, wariatem, człowiekiem z straszną przeszłością… i nie wiem dlaczego. (Dobra, wiem, ja mam po prostu słabość do niektórych odrzuconych facetów ;-;)
OdpowiedzUsuńI INNI – tak, właśnie tak. Nie będę się rozwodzić nad każdym pozostałym bohaterem z osobna, bo nie byli oni dla mnie mega ważni. Roztrzęsiona Hinatka znalazła szczęście w ramionach upartego Uzumakiego. Wesołe gronko Ichirei, Kejża, Mayako miało swoich mięsiastych ochroniarzy i było wesoło. Obito jak zawsze nie wiedział, co robi ze swoim życiem i był złym dobrym albo odwrotnie, jak kto woli. Z Sakury zrobiłaś śmiecia, bo ktoś nim musiał być, a laska z różowymi kłakami się do tego nadaje idealnie. Ino … Ino skończyła z brzuszkiem, ot tyle. Saskacza było za mało (nie wierze, że to pisze). A ten cały Samuel mógłby dla mnie nie istnieć (no średnio gościa lubiłam).
Koniec o bohaterach.
Fabuła? Jakaś opowieść o wariatach, którzy próbują uratować świat (zupełnie jakby wariaci sobie z niego nie kpili). Podobało mi się, że mieli jakieś wartości, zachwiane ideały, pragnienia i marzenia. Dążyli do realizacji celu – normalnego życia. Oczywiście różnie można rozumieć to pojęcie. Ich walka nie zawsze była czysta, OK, ale podobno czasami ważniejsze jest samo dążenie do celu niż jego osiąganie (oni nigdy nie mieli szans na normalne życie z taką autorka jak Ty). No i wątek miłosny. Pokazałaś, że w każdych realiach, w każdej rzeczywistości możliwa jest miłość, wartość ponad wszystkie inne wartości. To mi się podobało (chociaż jestem trochę tradycjonalistką xD).
JAK TO AUTO PĘDZI. GDZIE SĄ HAMULCE?
Nie ma.
Możesz już wycinać nerkę, bo obawiam się, że w przyszłości będę mieć problemy z brzuchościskiem. Napięcie, szybkie akcje i ani chwili oddechu… szkoda, że od skurczów brzucha (w pewnych momentach) nie można wyrobić sobie mięśni. Miałabym najładniejszy kaloryfer na całym świecie. ...no niby były chwile oddechu, spokojne sielankowe bzyczenie muchy, ale nawet to było przesiąknięte oczekiwaniem.
Świat przedstawiony (takiej osobie jak ja, z małej społeczności) wydaje się nierealny, zmyślony. Ale wiem, że różne są patologie na tym świecie i dużo rzeczy odbiega od normy. Połączenie kilku światów – studenckiego, metafizycznego, rzeczywistego, gangu, demonów – dało przyjemny efekt łamania stereotypów, że wariaci nie mogą funkcjonować w żadnym z pozostałych społeczeństw.
Postacie się uzupełniały, Kiba był przystojny, Kakashi też, akcji było dużo, zakończenie nienapisanie… A! Chwila, zapomniałam o Erenie. NIECH CIĘ PAJĄKI W TEJ PIWNICY ZJEDZĄ ZA TO, CO MU ZROBIŁAŚ. ZŁA MAYAKO. Tak się dzieci nie traktuje. Wystarczy, że dowaliłaś mu chorobę. UMIAR TRZEBA ZNAĆ. A jak nie wiedziałaś jak zabić Sakurę, to mogła ją uśmiercić jakaś chora psychicznie baba z salonu fryzjerskiego, gdzie Haruno farbowała włosy. Zadźganie grzebieniem byłoby super. X'D
A wracając do tego, co Ci ostatnio pisałam… to właśnie ZD są główną przyczyną tego mojego ''uczucia, które było''. Twój styl jest naprawdę dobry (nie miałam okazji czytać Save Me a 28 weeks later mnie zaczęło przerastać w pewnym momencie) i na pewno będzie jeszcze lepszy. Cieszę się, że istnieją tak dobrzy amatorzy autorzy – jest nadzieja dla Polskiego rynku wydawniczego. Może ktoś w końcu spróbuje coś zmienić, żeby w Polsce wydanie książki nie było niemalże niemożliwe. (nic nie sugeruję, nic a nic). Hm, jakoś tak czuję, że wraz z zakończeniem tego bloga i wyjaśnieniem tamtej sprawy w naszym życiu (w moim na pewno) trochę się zmieni.
Ale mimo wszystko lubię ten blog.
TYLKO NIE LUBIĘ CIEBIE ZA TO, CO ZROBIŁAŚ ERENOWI. ;(((((
Hym,… chce mi się spać, więc już nic więcej nie napisze. *ziew*
UsuńNa koniec, cobyś nie czuła się pogruchotana, dodam, że nie ma na świecie książki, która przypadłaby do gustu każdemu człowiekowi, bo różne są gusta i guściki. A w mój gust wyjątkowo trudno trafić. X'D
Mogę dać cyferkową ocenę, jeśli to przemówi do Ciebie bardziej. 8/10
Ps. Ten obrazek z Kakashim <333
Ps2. NIE WIEDZIAŁAM, ŻE ISTNIEJE LIMIT SŁÓW W KOMENTARZACH.
Ps3. Zrób coś, bo nie widać przycisku ,,odpowiedź'' i po czasie go znalazłam. ;-;
Ja nie wiem wciąż co odpisać na ten komentarz, ale wiesz, że biorę go do serducha a to jest najważniejsze. Cenię Twoją szczerość i mam nadzieję, że zawsze będziesz mnie nią obdarowywać. :D
UsuńKocham, kocham, kocham i dzięki, że jesteś! <3
KONIEC !!!! :(
OdpowiedzUsuńNie będę pisać że ten rozdział był genialny bo to na pewno wiesz ale ten cały blog ,ta twoja twórczość jest genialna sama w sobie . Czytałam wiele przeróżnych blogów i żaden nie jest tak dobry jak twój . Super pomysł z tym aby go wydrukować , za 20 lat będzie to świetna pamiątka :D Co do samego rozdziału to skończyłaś go tak żebyśmy sami sobie ułożyli koniec , czy Eren przeżyje czy nie , ale mam przez to mętlik w głowie :D Szkoda że to już koniec ,ale czekamy z czymś nowym , Ty już coś wymyślisz , będziemy czekać tylko nas nie zostawiaj , dzięki Tobie czas w pracy dużo lepiej leci :D
Pozdrawiam :
BANAN :D
Dokładnie o to mi chodziło! Nie miałam serca zabić Erena własnoręcznie, więc pozwoliłam sobie wykorzystać do tego Was! :D Zastanawia mnie, jak wiele osób go zamordowało, a jak wiele ma nadzieję na to, że Mikasa i chłopaki dojadą tam na czas. <3
UsuńJeszcze nie znikam! Dziękuję Bananku, Ty również jesteś ze mną od tak dawna. <3
Zabierałam się do napisania komentarza jak sroka za morze :D
OdpowiedzUsuńZdziwiona jestem, że to już koniec.
Co do epilogu - czułam w kościach, że coś się wydarzy z rodziną Mikasy i Levi'ego. W mojej opinii Eren został zabity przez Sakurę, potwierdzeniem tego jest słowo "zabijam". A co dalej? Może Sakura popełni samobójstwo (pasowałoby to do jej zrytej psychiki), może ucieknie i nigdy jej nie znajdą. W każdym razie zabicie ciotki, wujka i Erena spowoduje jeszcze większe bagno w głowie Mikasy i Levi'ego. Szczerze to nie widzę dla nich dobrej przyszłości, niestety.
Trochę jestem zawiedziona, bo myślałam, że więcej się wydarzy w epilogu. Myślę, że zostawiłaś trochę za dużo "otwartych drzwi".
Co najbardziej mi się podobało? W tej opowieści zafundowałaś nam mnóstwo akcji, przemyślenia bohaterów były głębokie, a wątek ze Strzygą bije wszystko na łeb - i jeszcze ten nagłówek na blogu! :)
Kocham wszystkich bohaterów, każdy z nich jest indywidualny, ma własną historię, własne bagno i to jest super!
Najmniej podobał mi się epilog. Dodatkowo dostaliśmy mało informacji na temat organizacji Akatsuki. Czuję niedosyt informacji o nich.
Czytałam Twoje 28weeks later, a teraz skończyłam Zamknięte Dusze. Może zabiorę się za "Close to demon" , ale nie wiem, bo nie znam Fairy Tail. Jeśli pojawisz się z jakąś nową historią to z pewnością się do niej zabiorę. Lubię czytać to, co piszesz. Prawdę mówiąc, liczę po cicho na NaruSaku :)
A i przedstawieniem Mikasy doprowadziłaś do poszerzenia się fandomu SnK - czekam na drugi sezon! :)
Będę śledzić Twoją podstronę oraz fejsbuka.
Tylko nie znikaj, bo osobiście się pojawię w Twojej miejscowości! ;)
W życiu nie pomyślałabym o samobójstwie Sakury, ale jak już to napisałaś, to teraz wydaje mi się cholernie ciekawą ideą. ;__; Błędy typu otwartych drzwi zauważa się niestety po czasie i masz rację - ja takie popełniłam. Ale cóż, wciąż się uczę!
UsuńCo do Akatsuki, wiesz jak to jest. Ja pisząc doskonale wiem o co mi chodzi a dopiero po jakimś okresie zdaję sobie sprawę, że dla czytelnika jednak nie wszystko mogło być takie jasne. Akasie dla mnie był tylko dodatkową siłą napędową, więc nie byłam skora poświęcać im tak wielkiej uwagi - co błędem jest jak najbardziej - czego faktycznie żałuję.
Co do NaruSaku - na pewno pojawią się z mojej strony jakieś partówki. Na całego bloga raczej siły nie mam, ale one-shoty jak najbardziej. :3
ZAPRASZAM DO SIEBIE! <3 XD
Och matko. Strasznie się ociągałam ze wstawieniem tu komentarza, bo świadomość, że będzie ostatnim na tym blogu, jest strasznie dołująca. :'( Smutno mi. Smutno mi, bo uwielbiałam Zamknięte i zawsze niecierpliwie czekałam, aż wyślesz nam rozdział do korekty. Co ja teraz będę sprawdzać? ;(
OdpowiedzUsuńMimo że szczerze nienawidzę Cię za to zakończenie, uważam, że jest ono dobre. Chyba najlepsze, jakie mogłaś wymyślić. Och, właśnie sobie uświadomiłam, że podobny zabieg zrobiłaś na 28, i tak samo jak tam, tutaj też uważam, że Eren i wujkowie nie żyją. XD W sumie to Mikasa z Kibą też. Dlaczego muszę być taką pesymistką. XDDDD
Szkoda mi strasznie rodzeństwa Ackerman, wycierpieli się tyle, a teraz jeszcze ta różowa szmata dołożyła im cierpień. Meh, spoczywajcie w spokoju, duszki kochane. [*]
Podsumowując - epilog najlepszy i najgorszy na świecie. Kocham Cię i nienawidzę jednocześnie. <3
JAK MOŻNA MNIE NIENAWIDZIĆ
UsuńARGGGGGGGGHJHHJJJJJ UCIEŁO MI KOMENTARZ!!!!!!!!!!!! >.<
OdpowiedzUsuńXDDD
UsuńW każdym razie - pisałam jeszcze, że Zamknięte czytało się idealnie. Tak swobodnie i lekko, jak najlepszą książkę na świecie. Jest to jeden z lepszych fanficków, jakie widnieją w internecie. I choć ma parę niedociągnięć, o których Ci pisałam, uważam, że to opowiadanie jest jednym z lepszych, jakie miałam okazję przeczytać. I dziękuję Ci za to. Mimo że nieraz miałam złamane serce przez to opowiadanie, zawsze umilało mi czas. Ale nie zawsze poprawiało humor. <3 Tak ciężko się rozstać z tym blogiem. Będę tęsknić, buuuuuuuuu :(
OdpowiedzUsuńAch, przypomniałam sobie jeszcze dedykację. Dziękuję, Maja. To prawdziwy zaszczyt. I nie, tym razem nie jest to ironia. XD Naprawdę Ci dziękuję. :*
Kochciam mocno. <3
AWW <3
UsuńJa ierfddbnko[, o co chodzi z tym zasranym bloggerem? ._. znowu mi wyjebało pół komentarza.
OdpowiedzUsuńpo "humor <3" było to XDDDDDD:
O tym, jak bardzo się rozwinęłaś podczas pisania Zamkniętych chyba nie muszę wspominać? Widać, że włożyłaś w to mnóstwo serca. Właściwie, jest tu wszystko, co powinna mieć dobra książka - akcja, romans, zajebiste dialogi, Kejzą, śmieszne sytuacje, smutne sytuacje, przekleństwa, seksy, Kejża (XDDDDD), mnóstwo emocji. Idealnie wszystko wkomponowałaś. A nasza trójce to wisienka na torcie. XD Gdyby nie my, to opowiadanie byłoby zbyt smutne. A trio Maya-Ichi-Kejża idealnie rozładowywały napięcie, jakie stwarzałaś.
Meh, meh, chyba pora zakończyć ten nędzny komentarz. Przepraszam Majson, dawno tego nie robiłam i wyszłam z wprawy. XDDDDD
Zamknięte już na zawsze pozostaną w moim serduszku. <3 Tak ciężko się rozstać z tym blogiem. Będę tęsknić, buuuuuuuuu :(
Ach, przypomniałam sobie jeszcze dedykację. Dziękuję, Maja. To prawdziwy zaszczyt. I nie, tym razem nie jest to ironia. XD Naprawdę Ci dziękuję. :*
Kochciam mocno. <3
Dlatego ja przed dodaniem komentarza, zawsze go kopiuję. xD Napiszę kiedyś oddzielne opowiadanie o naszej trójce. Albo strzelę one-shota związanego z ZD. Np. o tym jak się poznałyśmy. DOBRE, KUPUJĘ TO. XD
UsuńTo ja za wszystko dziękuję! <3
Strasznie długie zbierałam się z napisaniem czegokolwiek xD. Chyba nie potrafiłam właściwie zebrać czy też dobrać słów, bo prawdopodobnie jestem jakimś emocjonalnym niedorozwojem i nie umiem jednocześnie wyrażać wszystkich swoich emocji związanych z tym opowiadaniem. Dlatego będzie cholernie chaotycznie, ale chyba zrozumiesz.
OdpowiedzUsuńWypadałoby mi zacząć od początku ;). Chciałam cię bardzo mocno pochwalić! Czytając pierwszą a ostatnią notkę widzę gigantyczną poprawę w twoim stylu pisania. Nie chodzi mi o to, że od początku Zamkniętych Dusz coś było nie tak z opisami, dialogami. Wręcz przeciwnie; było… naprawdę super, co nie zmienia faktu, iż gdzieś tak od połowy co tydzień wpadałam na tego bloga, mając nadzieję “że Mayako wreszcie coś naskrobała” xD. Bardzo lubię twoją twórczość; jesteś jedną z tych autorek o naprawdę unikatowej wyobraźni i talencie, który daje gigantyczne możliwości w blogosferze :D.
Może teraz tak o samym blogu. Dobra, Yakii, wdech i wydech. WYRUCHAŁABYM TWOJEGO MADARĘ XD! Każdy opis, dialog, przeżycia bohaterów były tak cholernie dopracowane, że bywały chwile, kiedy jedno zdanie czytałam po dwa/trzy razy, nie mogąc się nim.... nacieszyć (?) xD. Uwielbiałam wykreowanego przez ciebie Kibę, Kakashiego i Samuela, który jest tylko i wyłącznie twoim autorskim pomysłem, co mocno propsuję xD. Podobnie, jak wrzucenie tutaj “ciebie”, Kejży i Ichirei, jako takiej odskoczni od tego całego bajzlu, jaki narzuciłaś postaciom xD. Mimo wszystko kochałam te dramatyczne, smutne chwile, chociaż w rozdziale przed epilogiem miałam wrażenie, że Kiba umarł.... Chciałam cię za to zabić; łyżką, żeby bolało, tak jak jego xD. Całkowicie wkręciłam się w ZD, dlatego jest mi troszkę przykro, że blog jakoś tak niespodziewanie szybko się skończył ;(. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś wystartujesz z podobnego rodzaju blogiem; jestem pewna, że spotka się on ze sporym odbiorem i aprobatą czytelników <3.
Dzięki tobie nawet trochę polubiłam Hinatę, która do tej pory była mi cholernie obojętna, podobnie jak sam paring NaruHina xD.
Z góry sorry za wszelkie błędy w tym komentarzu, piszę pod presją czasu, haha xDDD.
Pozdrawiam i oby wena cię nie opuściła, Mayako ;3.
Yakiimo.
PS. Czekam na moją Gruvię na Koszmarnych, ty małpo xDDD.
PS 2. Uważam, że zakończenie jest zajebiste xD. Chociaż pewnie Erena i jego rodziców Sakurcia nie potraktowała ulgowa, natomiast Kiba, Mikasa i Levi pewnie ulegli jakiemuś wypadkowi i teraz nie żyją. No cóż, te twoje mieszające w głowie zakończenia przejdą kiedyś do historii xDDD.
Aż wstyd, że dopiero teraz zabrałam się za ten epilog. Na sam koniec zawiodłam jako beta i jako przyjaciółka T_T Zabij mnie.
OdpowiedzUsuńPrawda jest też taka, że nie tylko czas i niechęć do blogów mnie blokowały. Moje życie ostatnio było tak ściśniętą kulką, że wizja czytania tego epilogu mnie smuciła. Jestem sentymentalną ciotą. Koniec nie mógł być lepszy. Był taki w moim stylu.
Betowanie rozdziałów było dla mnie mega przyjemne, samo opowiadanie trzymało poziom do końca. Cieszę się, że to Kiba odegrał taką, a nie inną rolę, choć to Kakashi jest jedną z moich ulubionych postaci. Inuzuka spisał się idealnie. Nie... To Ty spisałaś się idealnie, jako autorka tego bloga.
Dziękuję za każdą minutę spędzą z tym opowiadaniem.
Kocham Cię, May.
Witam,
OdpowiedzUsuńtrafiłam dopiero co tutaj i choć przeczytałam kawałek tylko to bardzo mi się spodobało, no i zostanę na długo, bardzo długo...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńświetne opowiadanie, liczę na więcej...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga